
Z pamiętnika buta biegowego

Przypatruje Ci się już od dłuższego czasu. Przejąłeś się tym co dzieje się na zewnątrz. W domu jest jakby cieplej, zmieniłeś chyba opony na zimowe…? Troszczysz się o siebie, masz grubszą kurtkę, zakładasz rękawiczki… i czapkę… A co ze mną?!
Ten dzień, gdy spotkaliśmy się, pamiętam jakby to był wczoraj. A teraz, jestem z Tobą od setek kilometrów. Nie jest trochę tak, że każdy trening jest NASZYM treningiem? Robię co mogę, gdy stawiasz każdy z kroków. Czasem, gdy tak odpoczywam sobie w półce, zastanawiam się, czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, ile razy uratowałem Cię przed upadkiem? I nie mam na myśli tej chwili, gdy wzrokiem uciekałeś na Ankę!
Ostatni maraton, 35km, pamiętasz? Myślisz sobie pewnie: „Ach, przetrwałem tą ścianę, dałem radę!” Phi… udam, że to nie moja zasługa…
Wiesz do czego zmierzam, biegaczu?! Zadbaj o mnie!
Czasem, gdy Cię nie ma, lubię sobie porozmawiać z Twoimi koszulkami… czasem też, ze skarpetkami (choć one akurat, nie są zbyt rozmowne, non stop zmęczone… jak to mówią „cały dzień na nogach”) i doskonale wiem, że one wszystkie raz na kilka dni mogą jakoś doczekać się prania. Kiedy ja ostatni raz miałem okazję do kontaktu z wodą?! Nawet mi nie przypominaj ostatniego wieczoru! Robiłem co mogłem, żebyś się opanował i nie wychodził biegać w ten deszcz… to jak na złość, musiałeś rozplątać tego „pęka”…!
Tak nie wiele wystarczy, by dać mi trochę radości.
Mógłbyś zacząć od tego, by zacząć wyjmować ze mnie wkładki. Nie wiem o co im chodzi, ale odnoszę ostatnio wrażenie, że zależy im na kontakcie ze mną… dziwnie się do mnie kleją, a tyle razy im mówiłem, że nic ponad przyjaźń, na pewno z tego nie wyjdzie! Zrób im małe Saint Tropez, pamiętniki z wakacji!
A moje podeszwy? Sam biegasz po to, by stracić kilka kilogramów (i chyba Ci się udaje… bo ciężar który dźwigam, jakby mniejszy), ale moją wagą jakoś przejąć się nie chcesz. Wiem, że księżniczka, śpiąca na ziarnku grochu była „twarda”, ale mnie mógłbyś te kamyki w końcu wydłubać!
Nawet nie wiesz, jak wiele można zdziałać prostymi środkami.
Wiesz ile szczotek do zębów ma dentysta? Sto-ma-to-logiczne! I uparcie twierdzi, że po zużyciu są już do niczego! Ale dziś możesz mu pokazać, że wcale nie muszą kończyć swego żywota, a jedna wystarczy, by zdziałać cuda. Nim wyrzucisz kolejną do kosza, zaproś ją na randkę ze mną. Kilka prostych ruchów, w połączeniu z mydłem nada mi niemal identyczny blask, jak ten który miałem na sklepowej półce! Hondę jakoś potrafiłeś woskować pół dnia!
Aaaaa byłbym zapomniał! Na koniec pamiętaj, by „wypchać” mnie jakimiś gazetami… najlepiej o ładniutkich, damskich biegówkach :) szybciej wrócę w ten sposób do użytku!
Sam spójrz, jak nie wiele potrzeba, by Darek, ten Twój kumpel, który też zaczął biegać, pomyślał, że masz nową parę butów! Wiem, że może nie jestem siedmiomilowy, chyba już nie z tego roku, a i kolor mam nie modny… ale miłości podobno nie da się zmierzyć żadną miarą…?
Ale… Ty wcale nie myślisz o zakupach, prawda? Ani mi się waż, myśleć o nowych!!! Chyba, że masz ochotę na małe obtarcia ;)?
Autor: Maciej Razik - butopodawacz.wordpress.com